Rosja rozszerzyła zakaz importu żywności na czterech sojuszników UE i zagroziła nałożeniem sankcji również na Ukrainę. Rozszerzenie to obejmuje Albanię, Islandię, Liechtenstein i Czarnogórę. Czterej sojusznicy Unii znaleźli się na celowniku, ponieważ dostosowali się do sankcji wniesionych przez UE w sprawie Rosji. Oszczędzone zostały dwa państwa z Bałkanów Zachodnich, tzn. Macedonia i Serbia, ponieważ ich prorosyjskie rządy odmówiły przyłączenia się do europejskiego systemu sankcji, mimo takiego obowiązku wynikającego z zobowiązań akcesyjnych.
Premier Rosji Dimitrij Miedwiediew podpisał dekret w czwartek, 13 sierpnia.
„Oni [czterej sojusznicy UE] powiedzieli, że ich decyzja o przyłączeniu się do sankcji UE wobec Rosji była motywowana szeregiem umów z Unią. Takie stanowisko jest tylko częściowo prawdziwe.”, powiedział na posiedzeniu rządu. „Chciałbym zwrócić uwagę, że inne kraje, które mają podobne porozumienie z Unią Europejską, odmówiły nałożenia sankcji przeciwko Rosji. Tak więc decyzja o dołączeniu do antyrosyjskich sankcji była świadomym wyborem, co oznacza, że kraje które to zrobiły są gotowe na odwet”.
Nowy zakaz importu jest gestem bardziej symbolicznym niż ciosem gospodarczym. Zakaz dotyczący Islandii jest największy. Według Federalnej Służby Celnej Rosji państwo nordyckie eksportowało do Rosji głównie owoce morza, za sumę 232 milionów dolarów w 2014 roku.
Albania eksportowała natomiast owoce i nabiał za sumę 10 milionów dolarów. Eksport z Czarnogóry opiewał na kwotę 40 000 dolarów, za owoce i warzywa. Liechtenstein nie eksportował żadnej żywności.
Potencjalny zakaz ukraiński jest jednak bardziej istotny, ponieważ zeszłoroczny eksport żywności do Rosji wart był 415 milionów dolarów, a całkowity zysk z eksportu do tego kraju wyniósł 11 miliardów dolarów, mimo konfliktu na Krymie i wschodniej Ukrainie.
Rosja twierdzi, że realizacja części paktu o wolnym handlu między Ukrainą a UE, spowoduje uderzenie w ukraiński rynek tanich produktów z Unii. UE, Rosja i Ukraina, we wrześniu ubiegłego roku zgodziły się na opóźnienie realizacji tych planów, by uspokoić obawy Rosji.
Instytucje UE przygotowały odpowiedź na rosyjskie groźby w piątek rano. Starszy dyplomata UE, powiedział: „Myślę, że to próba wywarcia presji na trójstronnych rozmowach w celu uzyskania jak największej liczby koncesji, przed upływem terminu [1 stycznia 2016]”. Powiedział, że „prawdziwym zagrożeniem” jest to, że Rosja odetnie ogólną umowę o wolnym handlu z Ukrainą, uderzając w eksport całego obszaru. Dodał jednak, że z powodu konfliktu Ukraina –Rosja obecny handel, praktycznie w każdym przypadku, spadł drastycznie i jest wręcz znikomy.
Ponadto na początku miesiąca Rosja rozpoczęła niszczenie, objętych zakazem, zapasów żywności z UE oraz holenderskich kwiatów, które są przedmiotem innego zakazu. Zachowanie to wywołało dyskusję w rosyjskim społeczeństwie, łącznie z Komunistyczną Partią Rosji mówiącą, że żywność powinna zostać rozdana ubogim. Levada, niezależny ankieter, opublikował informacje mówiące, że 48% Rosjan nie popiera niszczenia żywności, ale już 40% tak. Agencja przeprowadzająca ankiety wśród Rosjan poinformowała też, że 36% Rosjan myśli, że Rosja „zyskała tyle samo co inne kraje” od końca zimnej wojny, ale 29% że „skończyła jako przegrany”. 62% Rosjan ocenia, że stosunki rosyjsko-zachodnie będą „zawsze podszyte brakiem zaufania”. Nowa fala rosyjskich sankcji przychodzi krótko po otwarciu ognia przez rosyjskich separatystów na wschodniej Ukrainie. Zapytany czy wydarzenia polityczne i militarne zapowiadają intensyfikację kryzysu, starszy unijny dyplomata odpowiedział: „Mamy zamiar uczestniczyć w tym na dłuższą metę”. „Warunki kryzysu są zupełnie inne dla różnych jego stron. Rosyjskiemu prezydentowi chodzi o polityczne przetrwanie, więc jest gotów wiele poświęcić. Dla Zachodu, z wyjątkiem Polski i krajów bałtyckich, jest to po prostu kolejny kryzys.”