Świąteczna gorączka w firmach mięsnych to około trzy tygodnie wytężonej pracy – gromadzenie zapasów surowców, ostatnie ustalenia dotyczące dystrybucji i zamówień. W zasadzie wszystko jest rozpisane wiele miesięcy wcześniej w całorocznym harmonogramie. Ruch panuje także w hurtowniach. Zamówienia są jednak nieco inne niż zazwyczaj. Rezygnuje się z nowości – święta to czas znanych, wypróbowanych produktów.
W handlu tuż przed świętami nasili się wojna cenowa, która trwa od wielu miesięcy. To efekt m.in. problemów branży mięsnej (m.in. zakaz eksportu na najważniejsze rynki wschodnie).
Na stoły trafiają szynki, schaby, wędzonki i oczywiście kiełbasy. Każdy producent oferuje kilka rodzajów białej kiełbasy – surową, parzoną, wędzoną, a także cienkie frankfurterki. Bardzo dobrze w tym okresie sprzedają się wędliny luksusowe, np. kindziuk czy szlachetne salami. Klienci sięgają też po wołowe rostbefy, które urozmaicają świąteczne menu. Produkty z wyższej półki to także wędliny suche i podsuszane – ich sprzedaż rośnie z kilku powodów. Raz, że Polacy chętniej sięgają po produkty sprawdzonej jakości, dwa – bardziej dbają o zdrowie. Nie zabraknie więc amatorów także na kabanosy premium, tym bardziej że wielkanocna oferta obejmuje serie limitowane.
Coraz większym zaufaniem są darzone sprawdzone marki, których wyroby, nawet jeśli to coś nowego, od razu dostają zielone światło – samo logo i nazwa firmy sprawiają, że odbiorca wierzy, że produkt jest smaczny, dobrze przygotowany i bezpieczny. Ci konsumenci poszukują produktów o jak najniższej zawartości tłuszczu i soli, bez glutenu czy substancji konserwujących.
Źródło: Wiadomości Handlowe