Dobrostan zwierząt
Jak ograniczenie produkcji zwierzęcej w Europie wpłynie na globalny status dobrostanu zwierząt?
Dobrostan zwierząt od kilkunastu lat stał się pojęciem dominującym w zakresie postrzegania produkcji zwierzęcej, a także szeroko rozumianych relacji pomiędzy zwierzętami a ludźmi, nie tylko gospodarskimi, ale także towarzyszącymi, a nawet wolno żyjącymi. Jest to związane przede wszystkim z rosnącą wrażliwością ludzi na los zwierząt i coraz bardziej emocjonalnym podejściem do tych zagadnień reprezentowanym przez liczne i intensywnie działające organizacje pozarządowe zajmujące się ochroną zwierząt i ich prawami. Niestety w zakresie postrzegania znaczenia pojęcia dobrostanu zwierząt ogromny problem stanowi niedostateczne zdefiniowanie tego określenia i ogromne zróżnicowanie jego interpretacji – w zależności od tego, kto o tym mówi. W tym zakresie mamy do czynienia z kilkoma postawami społecznymi, które można podzielić na cztery kluczowe zasady regulujące relacje człowiek-zwierzę: pierwsza z nich to zasada pełnego przyzwolenia, oznaczająca, że zwierzę ma charakter użytkowy, z którego człowiek może korzystać i nie nakłada to na niego żądnych zobowiązań wobec zwierząt; druga to zasada racjonalnego wykorzystania, zakładająca, że człowiek może korzystać ze zwierząt, ale nakłada to na niego obowiązek zapewnienia im optymalnych warunków życia; trzecia – zasada ograniczonego wykorzystania, wskazująca na konieczność stopniowego zmniejszania zależności człowieka od produktów pochodzenia zwierzęcego; wreszcie czwarta to zasada całkowitego abolicjonizmu, determinująca próbę wymuszenia prawnego zakazu jakiejkolwiek formy wykorzystywania zwierząt przez człowieka. Każda z tych postaw, a także stojących za nimi organizacji czy instytucji inaczej definiuje dobrostan zwierząt i zasady jego wypełniania. Co warto podkreślić, zdecydowana większość osób najaktywniejszych w zakresie forsowania swoich opinii (w tej puli w szczególności mieszczą się aktywiści o poglądach skrajnych oraz politycy szukający poklasku w środowisku tychże aktywistów), charakteryzuje się silną motywacją emocjonalną przy całkowitym braku kompetencji merytorycznych do wypowiadania się w tych ważnych, ale jakże trudnych tematach. Na szczęście mamy też przepisy prawa, które choć niedoskonałe, stanowią podstawę do interpretacji zagadnienia dobrostanu i nakładają na ludzi klarowne zobowiązania wobec zwierząt.
Przepisy te mają zróżnicowany charakter w zależności od kraju. Bez wątpienia prawodawstwo Unii Europejskiej jest najdalej idącym w zakresie zapewnienia zwierzętom optymalnych warunków utrzymania i idącego za tym szeroko rozumianego dobrostanu. Jednocześnie są to też najostrzejsze przepisy w zakresie ograniczania wpływu produkcji zwierzęcej na środowisko. Oznacza to, że niezależnie od postrzegania problemu dobrostanu przez różne organizacje i instytucje, europejska produkcja zwierzęca daje największy komfort i bezpieczeństwo zwierzętom. Oczywiście zdarzają się patologiczne przypadki maltretowania zwierząt, także w krajach europejskich, w tym w Polsce, ale stanowią one przekroczenie prawa stanowionego i jako takie podlegają karze. Niemniej to, co w Europie stanowi już przekroczenie prawa, w krajach pozaeuropejskich jest na gruncie prawa dopuszczalne i praktykowane, zatem bez wątpienia los zwierząt, a w szczególności zwierząt gospodarskich jest w krajach UE lepszy, a ich dobrostan utrzymywany na zdecydowanie wyższym poziomie.
Kilka przykładów. Pogłowie świń w Europie to ok. 140 mln szt., co przy średnim wskaźniku efektywności stada wynoszącym ok. 2, pozwala na produkcję roczną ok. 280 mln tuczników, z czego 50%, czyli 140 mln to osobniki męskie podlegające ubezpładnianiu. Najczęściej stosowaną metodą jest chirurgiczna kastracja, która podlega w Europie bardzo ścisłym regulacjom zmierzającym do ograniczania cierpienia zwierząt, a także kontroli ich przestrzegania. Obejmują one wykonanie zabiegu w okresie poprzedzającym uzyskanie pełnej sprawności przez receptory bólowe lub stosowanie środków przeciwbólowych. Są też podejmowane działania w kierunku zastąpienia zabiegu chirurgicznego zastosowaniem preparatu farmakologicznego w iniekcji albo skróceniem czasu tuczu przy obniżeniu masy ciała zwierząt i całkowitej rezygnacji z jakiegokolwiek zabiegu. W krajach pozaeuropejskich tego typu działania podejmowane są sporadycznie lub nie są podejmowane wcale. Kolejny przykład to normy powierzchni przypadające na zwierzę, które w krajach UE dają zwierzętom dużo większą swobodę ruchu. Średni wskaźnik powierzchni na zwierzę jest w UE o ok. 16% większy niż w USA czy Kanadzie, przy czym różnica dotyczy zarówno zwierząt rosnących, jak i stada podstawowego. Jeśli dane te odnieść do największego producenta w skali świata, czyli Chin, to trudno w ogóle mówić o różnicy, ponieważ w Państwie Środka wydaje się, że żadne normy nie obowiązują, a jedyną zasadą jest maksymalizacja produkcji przy minimalizacji kosztów. Z tego między innymi powodu średnie wskaźniki produkcyjne w krajach takich jak Chiny czy Brazylia są niższe od europejskich, ponieważ szeroko rozumiany komfort i dobrostan zwierząt są na zdecydowanie niższym poziomie. Z drugiej jednak strony powoduje to znaczące ograniczenie kosztów, skutkujące dużo większą konkurencyjnością międzynarodową produktów zwierzęcych pochodzących z krajów, gdzie normy dobrostanu są mniej restrykcyjne niż w Europie.
W tej sytuacji na podkreślenie zasługuje kilka istotnych faktów. Po pierwsze zwierzęta gospodarskie utrzymywane w Europie są zdecydowanie lepiej chronione i mają zapewniony o wiele wyższy status dobrostanu niż w krajach poza Europą. Zatem ograniczenie produkcji na starym kontynencie na rzecz przeniesienia jej do najdynamiczniej rozwijających się Chin i Brazylii bez wątpienia będzie skutkowało zwiększeniem liczby zwierząt utrzymywanych w gorszych warunkach, a tym samym pogorszenie globalnego statusu dobrostanu zwierząt. Po drugie tendencja ta ma od kilku lat silne oddziaływanie na rynek, powodując zalew produktów pochodzenia zwierzęcego pozyskiwanych od zwierząt utrzymywanych z pogwałceniem zasad dobrostanu. Są one obecne także na rynku europejskim i będzie ich coraz więcej, jeżeli produkcja w Europie będzie redukowana. Po trzecie postulowana przez niektóre skrajne organizacje rezygnacja z produktów pochodzenia zwierzęcego jest wyrazem, w najlepszym wypadku, skrajnej naiwności postulujących. Pomijając niewątpliwy fakt niedoborowości i innych, całkiem licznych zagrożeń i szkodliwości diety wegańskiej, trzeba wyraźnie powiedzieć, że siedmiu miliardów ludzi na świecie nie da się wyżywić bez produkcji zwierzęcej. Oczywiście, fundamentalizm nie liczy się z ofiarami, więc pewnie dla tych osób tak empatycznych wobec zwierząt, śmierć głodowa dodatkowych kilku czy kilkudziesięciu milionów ludzi nie będzie wielkim problemem. Przecież nie będą na to bezpośrednio patrzeć. Dla nich liczy się tylko to cierpienie, które widzą. I to jest skrajna hipokryzja. I na koniec jeszcze jedna kwestia. Coraz liczniejsze organizacje obrońców praw zwierząt zajmują się intensywnie tropieniem przypadków maltretowania. I bardzo dobrze. Należy to robić i każdy taki przypadek należy napiętnować, a winnych ukarać. Pod jednym, wszakże, warunkiem – że wina jest niepodważalna, co wobec braku kompetencji merytorycznych osób, które uzurpują sobie prawo do takiej oceny, często bywa wątpliwe. Jednego robić zdecydowanie nie wolno i powinno to być karalne na równi z maltretowaniem zwierząt. Nie wolno z pojedynczych wykrytych przypadków nieprawidłowości, a takie bez wątpienia się zdarzają, robić medialnej nagonki, ogłaszając, że cała branża tak działa. To wyraz skrajnej nieodpowiedzialności i nieuczciwości osób oraz organizacji, które się tego dopuszczają. I niestety jest to niezmiernie częste, by nie rzec, że jest swego rodzaju regułą w działaniach wspomnianych wyżej organizacji.